wtorek, 22 marca 2011

Informacje praktyczne dla zwiedzających - stale uzupełniane

1. Burj Khalifa - najwyższy budynek świata - dostępny dla zwiedzających w cenie 100 DHS od osoby, jeśli bilet kupuje się z kilkudniowym wyprzedzeniem lub za 400 DHS od osoby z wejściem tego samego dnia. Najlepiej bilet kupić na do godziny przed zachodem słońca, wówczas za jednym zamachem można zobaczyć Dubaj dniem, o zachodzie słońca i nocą, oraz pierwszy pokaz słynnej dubajskiej fontanny u podnóża Burj Khalifa.
2. Dubajskie Zoo, skromne, ale warto zobaczyć, jest nieczynne we wtorki.
3. Jeśli wybieracie się do Dubaju grupą (co najmniej 2 osoby,) warto po przyjeździe kupić The Entertainer Book, książka ta zawiera kilka setek, jak nie więcej kuponów na wejścia do restauracji, kawiarni, i korzystanie z rozrywek na miejscu - z reguły to działa tak, że jedna osoba płaci normalną stawkę, a druga wchodzi/je gratis, jednorazowo zwykle można w jednym miejscu wykorzystać maksymalnie 2 kupony.
4. Palma Jumehira - przejazd kolejką jednoszynową w obie strony od pomiędzy stacjami końcowymi (są w sumie 4) kosztuje 25 DHS, warto wybrać się bo widoki są piękne, można zrobić fajne zdjęcia, jeśli ktoś to lubi, wówczas należy wybrać się na przejazd przed południem, bo słońce świeci z właściwszej strony do fotografowania.

Może mały comeback, tak na próbę?






Ho, ho, ale dawno nie pisałam. Można by pomyśleć, że już nas tu nie ma, ale nie... prawda jest taka, że wena mnie opuściła i przestałam się troskać o spuściznę dla potomności, a zaczęłam się więcej ową potomnością zajmować w realu, po prostu.
W nowym domu, od września udało nam się pokonać kolejno: mrówki, karaluchy (które jak się okazało przywoziliśmy nieświadomie i niefrasobliwie w siatkach z zakupami), ćmy i myszy (jedną na śmierć, drugą przegoniliśmy za pomocą łagodnej perswazji i szczotki do zamiatania), a wczoraj cykadę - sztuk 1.
Czy ja pisałam o tym, że w Dubai Mall w restauracji na pierwszym piętrze podczas kolacji przez salę jadalną przebiegł szczur - wprost do kuchni? Napisałam do dyrekcji tego CH, ale mnie grzecznie poczęstowali autoresponderem i następnie olali. My ze swojej strony zaprzestaliśmy posilać się w owej restauracji, jak również w kilku sąsiednich. Wszak nie wiadomo, czy szczur był tam rezydentem, czy tylko w odwiedzinach. Karaluchy w CH, w sklepach i restauracjach są na porządku dziennym, niestety, czy to klimat, czy brak przesadności w higienie, czy też większa tolerancja na obecność natury, czy też wszystkie te czynniki, razem wzięte, ale jest nagminne, powszechne i trzeba albo to zaakceptować albo zwariować.
Kontynuując wątek zwierzęcy, w Al Ain odwiedziliśmy Zoo. Zdecydowanie największe wrażenie zrobiły na nas białe lwy, goryl i nosorożce, które się do siebie zalecały, biegając tak, że się ziemia trzęsła. Fajne było to, że zwierzęta safari były na jednym bardzo dużym wybiegu: żyrafy, zebry, nosorożce, antylopy (lwy szczęśliwie osobno...). No, a jak zwierzęta się pochowają lub nie spełnią oczekiwań gawiedzi wychowanej na wrocławskim zoo, to zawsze można liczyć na małpy oczywiście. Nie polecam korzystać z gastronomii na terenie zoo (kfc itp.) i z toalet (na narciarza).
Ponieważ w islamie psy się nie cieszą szacunkiem i sympatią, te czworonogi nie znajdą tu żadnych ułatwień ani taryfy ulgowej. Przeważają koty, zwłaszcza bezpańskie, te są tolerowane, a nawet nierzadko obdarzane całkiem ciepłymi uczuciami i strawą. Nie mam pojęcia, czy ktoś się tu zajmuje hodowlą, te koty które widziałam to takie swojskie mieszańce. Są również prowadzone schroniska, z tego co wiem głównie przez ekspatki, ale z błogosławieństwem rodziny panującej - często są organizowane akcje charytatywne, zbiórki pieniędzy, wyposażenia tych schronisk, prowadzone są super wzorowo. Dużo zwierzaków znajduje nowych lub pierwszych właścicieli. Nie zauważyłam, żeby porzucanie zwierząt na ulicach było nagminne, raczej jeśli już są to przypadki odosobnione, jest specjalny numer, pod który można zadzwonić i zgłosić błąkające się zwierzę. Praktycznie wszystkie zwierzęta są oczipowane, z wyjątkiem tych od początku zaznających nieskrepowanej wolności. Mieliśmy na początku, kiedy zamieszkaliśmy na osiedlu, epizod z kotką, która się próbowała gdzieś zadomowić. Wiem, że właśnie trafiła do takiego schroniska, zrobiono jej zdjęcia i znalazła nowego właściciela. Miała obrożę z resztką numerka i była niesłychanie namolna, miauczała tak, że aż ciarki przechodziły. Gardziła mlekiem, domagała się pieszczot i mięsa, jednakże po obróbce wstępnej - hasające w ogródku myszy traktowała rozrywkowo.
A i słyszałam, że w okolicy są rekiny, podobno w większości te niegroźne - ciemne nieduże, ale zdarzają się i mięsożerne - pojedyncze przypadki. Zatem już wiem skąd moja wrodzona niechęć do wypływania na otwarte morze...basen jest zimą podgrzewany, latem chłodzony, czasem odwrotnie jak się pomylą, a rekiny jedynie dmuchane, adrenaliny dostarczają wyścigi do wolnego leżaka oraz liczenie sekund kiedy własne dziecko (dzieci) wstrzymuje oddech pod wodą. Gorąco polecam :-)